Woda pilnie poszukiwana...
nawet przez tzw. rozdzkarza!
Kto czyta bloga, wie jakim problemem jest u nas woda, a raczej jej brak. W ramach chwytania sie ostatniej deski ratunku zaprosilismy na "wizje lokalna" przemilego starszego pana, ktory za pomoca najzwyklejszej galazki zlokalizowal w trzech miejscach ciagi wody - ponoc pitnej. Z racji bardzo wysokiej wyceny ulozenia rurociagu przez Wodociagi rozwazamy mozliwosc "bicia" ( jak mawiaja studniarze) studni glebinowej, na okolo 40 m w glab naszej dzialki.
Niestety koszty tego przedsiewziecia, zwazywszy na ilosc metrow, tez nie sa male, a szansa, ze woda bedzie zdatna do picia sa niewielkie, gdyz z relacji sasiadow wiemy, ze w studniach plytszych woda byla bardzo zazelaziona i "twarda".
Na wysokosci kotlowni zaczyna sie zyla wodna:
Jest tez z drugiej strony domu:
Przy okazji Pan Rozdzkarz "przespacerowal sie" po domu i moglismy z ulga sami stwierdzic, ze budynek nie jest posadowiony na zadnej zyle wodnej i mozna spokojnie ustawiac lozka gdzie sie nam zywnie podoba.
I dobrze. Choc to.
Najmilszym akcentem jego wizyty byl moment "zaplaty". Doslownie udalo mi sie tylko "wcisnac" peerelowska bombonierke jako wyraz naszej wdziecznosci, gdyz Pan Rozdzkarz, kazdy inny sposob zaplaty negowal stwierdzeniem : "Za darmo ten dar dostalem i dla dobra ludzi teraz sie nim dziele"!
Czy to nie przywraca wiary w dobra i uczciwa nature czlowieka?!?