Co w trawie piszczy...
czyli co w Arkoletcie , w iscie telegraficznycm skrocie
slychac:
- muzyke dobiegajaca od sasiada,
- glebogryzarke "gryzaca" dzialke u innego sasiada,
- wrzaski wlasnych dzieci :-)
czuc:
- nadchodzaca jesien,
- swojskie bo wiejskie klimaty jak wiatr zawieje, ktory czesto wiac nie powienien (ale to i tak o niebo lepsze niz zapach spalin, wyziewow z kominow czy tez innych, miejskich oparow )
widac:
- wode w rowie, w ktorym de facto woda ma byc, ale z wodociagu i pitna, a nie gruntowa
- pierwsza murlate na wiencu,
- zastanawiajace podmurowki pod scianki dzialowe na parterze ( istne kuriozum jak dla mnie, nie sadzialam, ze scianki dzialowe wymagaja jakiejkolowiek podstawy, widac malo sie jeszcze znam na budowlance )
- pana zdejmujacego wymiary na stolarke otworowa ( serdecznie pozdrawiamy)
- nasze wlasne dzieci, ktore jak nie sa zajete skokami z palet suporeksu, lapaniem zab, pasikonikow, przeskakiwaniem przez studnie, chodzeniem po wiezbie niczym po rownowazni i budowaniem wlasnych konstrukcji, umieja sie chwile zajac sztuka (malowanie kreda)
lub nauka (gaszenie wapna)...