Moi drodzy czytelnicy,
Wiecie sami jak trudna sztuka jest budowanie i jak wielka proba sil, nerwow, asertywnosci, cierpliwosci i ludzkiej wytrzymalosci jest codzienna walka o realizacje wlasnego marzenia pt " Dom", dlatego doskonale rozumiecie nas, budowlanych Don Kichotow...
Mimo wielkiego zwatpienia w dobra i uczciwa nature czlowieka (czytaj wiadomo kto), powodowana rowniez Wasza zyczliwa postawa, postanowilam reanimowac moje wpisy, bo pragne wierzyc, ze za jakis czas, jak opadna emocje (od pewnego czasu na poziomie 2 barow przynajmniej) i kurz od kladzionych wlasnie tynkow wewnetrznych, siedziac na tarasie naszej Arkoletty w promieniach zachadzacego slonca bedziemy wszystkie te perypetie wspominac jak ... zly sen!
I obym choc ten raz miala racje!!!
A zatem nie patrzac w tyl aktualizuje stan zaawansowania robot w naszym domku. Niestety nie moge zagwarantowac nieomylnej chronologii, bo fotek jest sporo, wiec od razu przechodze do stanu obecnego. Jesli kogos interesowaloby to, czego nie zilustrowalam, bo jest to stan uprzedni do aktualnego, prosze o info, a odgrzebie stosowne informacje w archiwum.